24 stycznia 2015

Rozdział 6

To sto piędziesiąta lekcja edukacji seksualnej. Druga z Harrym Stylesem, który jak zawsze się na mnie uparł.
-Ostatnia lekcja była o orgaźmie - zaczął mówić. -Dzisiaj robimy praktykę zakładania prezerwatywy. Zaczniemy od początku dziennika, pokolei.
Miałam szczęście. Nie na długo, ale jest okay. Byłam siódma... Siódma... Przez następne pięć, dziesięć minut miałam spokój. Jest dobrze, Sky, oddychaj, będzie dobrze. Spojrzałam na Chrisa, który szczerzył się, jak głupi.
-Blue Scarlett - odczytał Harry.
Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę nauczyciela, który się niby miło uśmiechał, ale ja wiem, że to był uśmiech pedała. Westchnęłam i wstałam z wielką niechęcią, po czym podeszłam do biurka, gdzie zauważyłam sto małych srebrnych foliowych paczuszek. Uniosłam wysoko brwi i spojrzałam na Harry'ego.
-Kasjerka w sklepie zapytała, o problemy z nimfomanią, panie Styles?
Przez klasę przebiegł szum śmiechu, a naczyciel posłał mi jedynie mordercze spojrzenie z czego się w duchu śmiałam. Wzok przeniosłam z bruneta na biurko, gdzie z zmarszczonymi brwiami wpatrywałam się w kondomy, w końcu wzięłam jedną paczuszkę, z której wyjęłam prezerwatywę, a później chwyciłam banana, z ciekawości spoglądnęłam kątem oka na Harry'ego, który się szczerzył. Prychnęłam i zaczęłam zakładać tą cholerną prezerwatywę na tego pieprzonego banana, gdy byłam już przy końcu, usłyszałam pęknięcie, na co ponownie westchnęłam.
-Ups - zachichotałam. -Chyba zapłodniłam banana, na pewno będą palmy.
-Musisz być delikatna - powiedział Styles, próbując powstrzymać śmiech.
-Nie spodziewałabym się, że ma pan na tyle ostry sprzęt, że musiałabym być jeszcze delikatniejsza - przewróciłam oczami.
Klasa wybuchnęła głośnym śmiechem, a ja z chęcią patrzyłam jak Harry traci cierpliwość.
-Panno Blue, zostajesz po lekcjach na dwie godziny!
Jęknęłam niezadowolona z tego faktu, co spowodowało uśmiech na twarz nauczyciela.
Dupek
-Będzie praktyka! - krzyknął z końca sali Chris.
Posłałam mordercze spojrzenie brunetowi, który śmiał się w najlepsze. Zdjęłam pękniętą prezerwatywę z banana, po czym obierając owoc, z powrotem poszłam do swojej ławki, przy której usiadłam.
-Dzięki za banana, panie Styles - mrugnęłam do niego.
Harry przewrócił oczami, choć widziałam na jego twarzy cień uśmiechu. Chris szturchnął mnie łokciem, a ja od razu przywaliłam mu w ramię, gryząc banana.
-Christian, jesteś najgorszym dupkiem na tej planecie - warknęłam.
-Tak! - wyrzucił ręce w powietrze. -Przynajmniej nie w wrzechświecie! Poza tym ty biedna... Kończymy zaraz lekcję, a ty musisz zostać.
-Zamknij się, Chris.
Jednak mój przyjaciel miał ze mnie ubaw przez całą lekcję, aż do jej pieprzonego końca.
-Powodzenia, kochana - uśmiechnął się Chris, całując mnie w policzek.
Brunet zostawił mnie sam. Co za przyjaciel... Pokręciłam głową i spojrzałam na Harry'ego, który siedział przy biurku, to nie było najgorsze... najgorsze było to, że byłam w tej sali sama.
-Powiesz mi, ile trwa antykoncepcja po założeniu spirali? - odezwał się nagle z nosem w dzienniku.
-Widzę, że odpuszczamy sobie z prezerwatywami? - zaśmiałam się.
-Odpowiedz na moje pytanie - mruknął.
Co go ugryzło?
-Pięć lat - warknęłam zrezygnowana.
Usiadłam dwie ławki od jego biurka.
-Dobrze, jakie znasz jeszcze rodzaje antykoncepcji?
-Już mnie o to ostatnio pytałeś - burknęłam.
-Proszę mnie nie denerwować, panno Blue, i odpowiedzieć na pytanie - powiedział obojętnie.
Chyba uraziłam jego duże ego...
-Prezerwatywy, tabletki, spirale i... - przerwałam, myśląc przez chwilę nad zdaniem. -...umiejętności partnera - uśmiechnęłam się.
Harry spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony.
-Co masz na myśli?
Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Naprawdę pan nie wie? - odparłam.
Jego pytające spojrzenie było odpowiedzią na wszystko.
-Jeżeli on dochodzi to nie spuszcza się w nią, tak? - mruknęłam z uśmiechem
-Ach to masz na myśli, ale to raczej mało skutecznna metoda - znów schował twarz w dzienniku.
-A co? Próbował pan? - zaśmiałam się.
-Sky - jęknął. -Zrób notatki z dzisiejszej lekcji i jesteś wolna.
Właśnie sprawiłam, że Harry Styles się poddał. Był bardzo zakłopotany, co mi się szczerze spodobało. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym wyjęłam z mojej torby zeszyt i napisałam tą cholerną notatkę. Gdy skończyłam spojrzałam zza okno, gdzie zdążyło się rozpadać i to w ciągu jednej godziny. Szczęściara ze mnie.
-Skończyłam - oznajmiłam.
Harry podniósł głowę i zlustrował moją twarz wzrokiem, a chwilę później westchnął.
-Daj, sprawdzę - powiedział.
Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Gdybym wcześniej wiedziała, że będzie sprawdzał tę pieprzoną notatkę, to nie pisałabym tam takie głupoty.
Wstałam, biorąc zeszyt i podeszłam do niego, kładąc mu przed nosem moją tą cholerną notatkę. Zauważyłam, że gdy podeszłam do niego bliżej, jego oddech stał się głęboki, jednak nie odzywał się tylko czytał to co tam napisałam w tym zeszycie.
-Interesujące - skomentował po chwili. -Bardzo interesujące.
-Też tak uważam - wyszczerzyłam się.
Harry podniósł głowę znad zeszytu i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, zamykając zeszyt i mi go podając, więc ja bez wahania go odebrałam, dotykając przez przypadek jego długich palców. Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz, co nie uszło uwadze Harry'emu. Ignorując jego spojrzenie, szybko zabrałam zeszyt i pośpiesznie wróciłam do ławki, gdzie zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby.
-Mogę już iść? - zapytałam.
-Daruję ci tę godzinę - powiedział niechętnie. -Do widzenia, panno Blue.
-Narazie, Haroldzie - mrugnęłam do niego.
Może mi się wydawało, może nie, ale gdy się odwarcałam widziałam, jak kąciki jego ust drgają w półuśmiech. Zadowolona z siebie wyszłam z klasy i poszłam do szatni, gdzie dałam sprzątaczce mój bryloczek z numerkiem, dzięki czemu po chwili dostałam swoją kurtkę, którą założyłam. Wyszłam z szkoły i skierowałam się prosto do czarnego vana, do którego wsiadłam i przywitałam się z przyjacielem mojego brata - Rayem, który postanowił mnie dzisiaj odebrać.
-Jestem! - krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
-Kuchnia! - odrzyknęła mama.
Poszłam, więc do kuchni, gdzie spotkałam mamę i Taylora, mojego starszego brata.
-Umieram z głodu! - jęknęłam.
Mama i Taylor spojrzeli na mnie, jakbym właśnie pieprzyła się z wielbłądem, a ja tylko wzruszyłam ramionami, nie rozumiejąc o co im chodzi.
-Dlaczego przyszłaś tak późno? - spytała mama.
-Miałam praktyki z nauczycielem edukacji seksualnej - powiedziałam z sarkazmem.
-Aha - prychnął Taylor. - Siadaj i jedz, mała.
-Ty gotowałeś? - usiadłam obok niego na taborecie.
Taylor się wyszczerzył, a ja zaczęłam jeść naleśniki z jabłkiem, które były przepyszne.
-Ja wiem co ci smakuje - zaśmiał się brunet.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju, gdzie usiadłam przed laptopem i weszłam na twittera. Zaskoczył mnie fakt, że Harry Styles zaczął mnie obserwować - nauczyciel zaczął mnie obserwować! Naprawdę? Nawet w internecie mnie śledzi? Dlaczego to mnie musiał się uczepić? Z tych wszystkich dziewczyn w szkole właśnie mnie musiał wybrać na swoją kolejną ofiarę.
-Sky? - usłyszałam.
Podniosłam głowę i spojrzałam na Taylora, który się do mnie uśmiechał, jakby wygrał sto milionów dolarów.
-Ta? - uniosłam brew.
-Fabik chce iść na spacer, idziesz? - zapytał.
Odłożyłam laptopa i wyskoczyłam z łóżka, uśmiechając się i kiwając głową. Fabian to syn Taylora, który ma dwa latka i kocham go ponad życie, bo narazie to on jest moim mężem, a ja jego żoną.
-No to chodź - pokazał mi język.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na parter zaraz za moim bratem, po czym założyłam kurtkę i moje botki i zaczekałam na Taylora, który po chwili przyprowadził już ubranego chłopczyka.
-Ciocia! - zawołał.
Uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam małego bruneta na ręce. Wyszliśmy z domu i z uśmiechem stwierdziłam, że przestało padać, jak na razie.
-To gdzie idziemy? - zapytałam.
-Do parku - wzruszył ramionami.
No to skierowaliśmy się do parku. Idąc do celu, rozmawialiśmy o moim dzisiejszym dniu w szkole, jednak nie powiedziałam mu zbyt dużo na temat Stylesa, nawet tego jak się nazywam, a Taylor się nawet o to nie pytał, więc było mi to na ręke.
-Tatoo! - zawołał Fabian i wyciągnął swoje rączki w stronę mojego brata, który bez wahania wziął go do siebie.
Chwilę później się z kimś zderzyłam. To zdecydowanie nie mój dzień. Podniosłam wzrok na mężczyznę i zamarłam, widząc przed sobą Stylesa.
-Przepraszam - wykrztusiłam.
-Nic ci nie jest? - zapytali w tym samym momencie Harry i Taylor.
-Nie - potrząsnęłam głową. -Co ty tu robisz?
-Wracałem z pracy - wzruszył ramionami.
Taylor zmarszczył brwi, ale po chwili odszedł na większą odległość, zostawiając mnie z Harrym.
-Mam dość tego, że ciągle na ciebie natrafiam - warknęła.
Harry się uśmiechnął.
-A mnie to nie przeszkadza - mrugnął do mnie.
-Co jak co, nadal jesteś moim nauczycielem - burknęłam.
-A ty moją uczennicą.
-No to przestań mnie śledzić jak jakiś pieprzony psychopata - wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Nope - pokręciłam głową. -Wiesz, może i jestem w tej szkole dopiero drugi tydzień, ale bardzo mnie zaintrygowałaś, kochana, więc tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
I odszedł, zostawiając mnie na tym chodniku, kompletnie zdezorientowaną. Jedyne co przyłszło mi na myśl to...
Dupek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz